OPUSZCZONY MŁYN WODNY
Są takie miejsca które podobają się nam i przyciągają nieznaną siłą, często tę siłę tworzy nasza wyobraźnia. Do takich miejsc można zaliczyć stary opuszczony młyn wodny na lubleszczyznie. Miejsce na uboczu, położone nad rzeką. Sam młyn jest wzniesiony z drewna. Kiedyś wytwarzano tu mąkę ze zboża. Jeszcze nie co ponad dekadę temu podjeżdżały tu pod drewnianą rampę wozy aby zabrać worki ze świeżą mąką. W powietrzu pobrzmiewają wesołe głosy, kurz unosi się nad drewnianym zadaszeniem, wózek z workami mozolnie dostarcza je na rampę. Stalowe tryby napędzane wodnym kołem równomiernie i cierpliwie mielą kolejną porcję ziarna. Ich rytmiczne terkotanie zakłóca nie co szum wodnej kaskady, spadającej ze śluzy i napędzającej maszynerie.
Po wprawieniu w ruch młyńskiego koła spieniona wodna toń uspokaja się powoli, zakreślając półkole pod konarami starych wierzb. Z dość wysokiego brzegu na którym znajduje się dom młynarza, roztacza się widok na rzekę i rozległe łąki. Jabłonie w sadzie uginają się od owoców, które doskonale obrodziły tego lata. Puszczony luzem koń, zgryza trawę pomiędzy drzewami, parskając wesoło. Tak było kiedyś...dziś po tamtym czasie pozostało głównie wspomnienie. Jabłonie zdziczały, domostwo młynarza chyli się ku upadkowi, pomieszczenia w obejściu już się zawaliły. Z czasem wodny napęd stał się archaiczny i nie wytrzymywał konkurencji z młynami elektrycznymi. Nikt tu już nie zagląda, miejsce ucichło, zarosło, wtopiło się w naturę...
Jedynie woda szumi jak wówczas, kiedy napędzała młyńskie koło dając ludziom życiodajną mąkę. Miejsce ma także swój tragiczny wymiar.
Założyciel młyna zginął wciągnięty przez pasy napędzające żarna. Podobna śmierć spotkała członka jego rodziny, który przejął młynarską schedę...być może w nieustannym szumie wody da się usłyszeć fatum ciążące nad tym urokliwym i zarazem tragicznym miejscem...