close
loading
2 pokaz.jpg

POCZĄTKI - PRZEZ SZWECJĘ - NORWEGIA - NORDKAPP - FINLANDIA

 

 

NORWEGIA

 

 

Przed granicą z Norwegią robimy mały postój. Podnoszę maskę,żeby sprawdzić stan wody w chłodnicy kiedy podjeżdża jakiś samochód i po chwili słyszę: "A co to się stało?!" -po polsku...Pierwszy rodak spotkany za kołem polarnym. Pracuje tu okresowo. Mówi,że przyjeżdża tu sporo polaków,rosjan na zbiór jurtanu. Jurtan to coś podobnego do owoców jeżyny, tyle,że są białe(po dojrzeniu)i rosną dziko na krzaczkach takich jak borówka.

 

Jest to popularny owoc używany do przetworów,dżemów etc. Po chwili słyszę w tle zaniepokojony głos Młodego:"Tylko mi nie mów,że to tak nie powinno wyglądać...".Z lekkim skurczem w krtani podchodzę do tyłu samochodu i widzę Młodego wpatrzonego w podwozie. Spoglądam...i muszę mu niestety zaprzeczyć. Rura wydechowa w końcowym odcinku jest umiejscowiona zupełnie w poprzek, dotyka prawie drogi. Ale "najprostszy zestaw narzędzi-czyli drut i kombinerki" dał sobie radę i żegnając się z sympatycznym ziomkiem, wjeżdżamy do Norwegii.

 

 

Witamy Norwegię na wysokości Narwiku. Zaczyna się naprawdę górzysty krajobraz w stosunku do dosyć równinnej Szwecji. Narwik jest ciekawym miastem z wojenną historią w której Polacy mieli swój udział, choć nieszczególnie ładnym. Odwiedzamy muzeum wojenne(warto) w którym eksponaty są opisane także po polsku.

Następnie zwiedzamy cmentarz wojskowy. Jest tutaj zbiorowy pomnik ku czci poległych polaków, mogiły jednostkowe znajdują się 12 km za Narwikiem. O tym dowiadujemy się się od starszej babci przechodzącej alejką. Nie było by w tym nic dziwnego, tyle,że rozmawialiśmy po...angielsku. W Skandynawii ludzie nawet w podeszłym wieku znają w stopniu komunikatywnym ten język.

 

 

Podejrzewam, że u nas na wsi trzeba by brać nogi za pas po próbie konwersacji w jakimkolwiek języku obcym...Podczas wędrówki ulicami spotykamy dziewczynę z Finlandii,ma na imię Sarr. Przyjechała także ze znajomymi. Podczas rozmowy wspominamy o odwiedzeniu wraku niemieckiego niszczyciela zatopionego podczas słynnej bitwy w fiordzie Offot.

 

 

 

Zapraszamy ją do towarzyszenia nam w tej krótkiej wycieczce i całą piątką jedziemy nad fiord. Z Narwikiem wiąże się wiele sytuacji z czasów ostatniej wojny. Droga konczy się przed elektrownią,dalej trzeba iść już pieszo,skrajem skalistego wybrzeża.Po około 30 min,powoli wyłania się rdzawa konstrukcja okrętu. Myślałem,że jest nieco większy. Okręt ma zupełnie zniszczoną stępkię dziobową. Jest to niemiecki "GEORG THIELE" który został zatopiony w starciu z angielskimi niszczycielami podczas II wojny światowej. "Georg Thiele" (Z-2) - w maju 1939 wziął udział w okupacji Kłajpedy. Brał udział w kampanii wrześniowej 1939 bez epizodów bojowych, następnie działał na Morzu Północnym. Podczas kampanii norweskiej 1940 został uszkodzony w pierwszej bitwie morskiej pod Narwikiem 10 kwietnia 1940, z brytyjskimi niszczycielami 2. flotylli w Ofotfiordzie (13 zabitych). Sam uszkodził torpedą niszczyciel HMS "Hunter" (następnie zatopiony). Podczas drugiej bitwy pod Narwikiem 13 kwietnia 1940 uszkodził torpedą niszczyciel HMS "Eskimo", następnie uszkodzony i bez amunicji z pełną moca uderza w brzeg w Rombakenfiordzie, po czym jego kadłub przełamuje się na dwie części (14 zabitych; jego wrak wciąż jest blisko brzegu).  (czytaj więcej o niszczycielu....)

 

Wrak jest zatopiony w odległości około 20 m od brzegu. Z pięknego turkusu wody wystaje na 20m dziób ze zdemontowaną baterią działową. Można zauwarzyć  pozostałości relingu dziobowego a całośc oblewa zimna i głęboka woda fiordu.Woda w fiordach jest naprawde zimna, ma zaledwie kilka stopni. Choć,  co prawda, pózniej zdrzyło mi się zakosztować dość przyjemnej kąpieli,  w ich krystalicznie czystych wodach. Miejsce ma swój specyficzny nastrój. Przed oczami stają mi wielkie okręty, pływające tu przecież zaledwie 50 lat temu. Spędzamy tu dobra godzinę. Siedzę sobie w zadumie na stromej skale schodzącej do wód fiordu-myślę, że udało mi się poznać kolejną twarz tego pięknego i surowego kraju.